- Harry! Harry!- Krzyczy Niall biegnąc z taką szybkością iż
milimetry dzielą go od spotkania z wielką
platformą głoszącą kolejną czarno-białą reklamę kampani panna Stylesa .
Gdzieś po drodze gubi kilka kartek z swojego notatnika ale jest zbyt przejęty i
zakręcony żeby je podnieść. Drogę do ławki przebiega w rekordowe kilka
minut i wskakuje na nią tak niezdarnie, że tylko cud sprawia iż jego kości są
nadal w całości. Rumieni się przez to jeszcze bardziej, ale nie potrzebnie, bo
Harry uważa to za urocze i delikatnie pomaga wstać blondynowi z ziemi. Niallowi
nie podoba się sposób w jaki dotyk drugiego chłopaka sprawia mu przyjemność i w
ostatniej chwili powstrzymuje się przed powiedzeniem tego na głos.
- Co się stało?-
Niall słysząc to pytanie poprawia się wygodniej na ławce i choć wydaje się to
nie możliwe jeszcze bardziej się rumieni.
- Ja..uhy..chciałem
cię o coś zapytać, Harry ja wiem, że pewnie się nie zgodzisz bo ty jesteś… i
ja… bo… pojedziesz ze mną na bal? – Harry chciał, naprawdę bardzo chciał tam
pójść bo Niall wydawał się najmilszą, najsłodszą, najbardziej rumieniącą się
osóbką jaką kiedykolwiek widział ale to o co go spytał było niestosowne i
niedorzeczne. Co prawda ostatnim czasy bardzo się do siebie zbliżyli i loczek mógł
go nazwać bez wyrzutów sumienia, swoim pierwszym prawdziwym przyjacielem, może
nawet czymś więcej niż przyjacielem. Stał kimś kogo nie umiał określić.
Po mimo tego wszystkiego bal nie wydawał się najlepszym
pomysłem. Jego ojciec z grymasem patrzył na ich przyjaźń. Właściwie była
możliwa tylko i włącznie dzięki Anne, która nie mogła uwierzyć iż jej
nieporadny, dziwaczny Harry w końcu znalazł przyjaciela. Ale bal? On nie
mieścił się chyba w normach zdrowej i rozsądnej relacji.
- Niall… wiesz, że jesteśmy chłopcami? A chłopcy nie chodzą
razem na bal. Nie wiem dlaczego… ale tak już jest.
- O boże co ? Nie! ja nie chciałem żebyśmy poszli tam jako
para towarzysząca, tylko jako przyjaciele. Rozumiesz różnice?
- Tak- Harry nie rozumiał.
***
- Ten czy ten- Loczek wyciąga w stronę Nialla dwie
eleganckie, duże muszki. Jedna z nich jest kremowa, bardziej kontrowersyjna a
druga w aksamitnej odcieni czerni.
- Hymm- Niall uroczo przechyla głowę w prawą stronę. Robi
tak zawsze gdy się zastanawia- Kremowa zdecydowanie lepsza.
- To będzie kremowa- Harry układa ją obok stery,
przygotowanych i wykrochmalony ciuchach. Zdecydował się na prosty garnitur i ten
ekstra dodatek, czyli muszkę. Spojrzał przelotnie
na zegarek i aż się wzdrygnął była 18.30 a bal zaczynał się punkt 19. Po drodze
musieli jeszcze wstąpić na chwilę do domku Nialla więc na pewno się spóźnią.
- Musimy dać jakiś
prezent gospodarzom? W ogóle to będzie bal z okazji czego? To czyjeś urodziny,
zaślubiny?- Harry trajkocząc zaczął powoli rozbierać się do samej bielizny, nie
zwracając uwagi na obecność Nialla. Od
maleńkość rozbierał i ubierał się przy służbie więc nie widział powodu nierozbierania
się przy przyjacielu.
- To będą…uhg- Wzrok blondyna powędrował ku gołym plecom
Harrego. Nie były umięśnione, właściwie to
kości niemal, że przebijały skórę chłopaka ale to nadawało mu niesamowitej
kruchości-to będą…- Niall niemal, że jękną w momencie kiedy Harry się odwrócił
sięgając po spodnie. Okazało się, że jego bielizna więcej odsłania niż zakrywa
i blondynowi w pewien pokręcony, nadzwyczaj dziwny sposób to się podobało.
Zastanawiał się nawet przez chwilę, jakby to było kiedy przyjaciel nie miałby
nawet majtek i jak dużego ma… Niall poczuł, że twardnieje. Jego policzki
pokryły się po raz etny przez loczka, czerwienią. Nie samowi cię się zawstydził
sposobu w jaki na to wszystko zareagował. I bardzo chciał skupić swoje myśli na
czymś obrzydliwym lub odrażającym, żeby się uspokoić ale jego plany pokrzyżował
jak zwykle Harry.
- Cholera Niall, możesz mi pomóc z tymi guzikami.- Widząc
jak Harry nie poradnie mocuje się z guzikami od koszuli blondyn uśmiecha się i modli za
razem w duchu, żeby nie zobaczył narastającego ,,problemu’’. Podchodzi do chłopka bardzo blisko i odpina
powolnym ruchem źle zapięte klawisze. Jego ręka lekko drży kiedy muska
przelotnie palcami skórę przyjaciela i po mimo tego, że stara się ograniczać
kontakt do minimum tak po prostu się nie da. Szczególnie kiedy dochodzi do tych
niższej części. I widzi spojrzenie Harrego bacznie mu spoglądającego
przygryzającego dolną wargę i zdaje sobie sprawę w jak nieodpowiednim momencie
się znajduje. I to wszystko sprawia, że nie może dłużej wytrzymać. Pozostawia
loczka i guzikowy problem. Mamroczę coś w stylu ,,zaraz wracam’’ i z szybkością
antylopy uciekającej przed aligatorem ulatnia się z pokoju.
- To w końcu co to będzie za bal?!- Krzyczy za nim Harry ale
on puszcza to mimo uszu. Jeśli za nim pobiegnie to oznacza koniec ich
znajomości bo najprawdopodobniej rzuciłby się na niego.
Dom
Styelsonów jest niesamowicie duży. Niall
omal nie gubi się w tych wszystkich korytarzach a bardzo nie chcę natknąć się
na ojca Harrego. Zdaje sobie doskonale sprawę jak bardzo go nie lubi i jak nim
gardzi tylko dla tego bo jest z biedniejszych sfer. Mógł tu jedynie wejść dzięki
Anne i jej kobiecym sposobom podporządkowania męża. Co również nie napawało go
optymizmem.
W końcu
jakimś sposobem znajduje się na zewnątrz . Dziękuje swojemu umięśnionemu ciału,
że tak szybko zanosi je do domku ogrodowego-tam gdzie on i jego matka
zamieszkali. Wbiegł z i petem do domu, nie zwracając uwagi na pytające
spojrzenia matki. Zamyka drzwi na klucz i w końcu zdejmuje tak bardzo przeszkadzające
mu spodnie. Kilka szybkich ruchów ręką załatwia całą sprawę i czując nasienie
oblepiające jego rękę Niall nie może powstrzymać się od myśli jak pokręconym i
winnym człowiekiem on jest. W końcu zdecydowanie normalni ludzie nie mają
takich dziwnych problemów. Tylko on. Głupi, głupiutki Niall.
***
Wybaczcie, że tak długo ale nie mogłam nic napisać( ten rozdział i tak wydaje mi się jakiś głupkowaty).
Jak dobrze pójdzie to następny już w niedziele.
KTOKOLWIEK TO CZYTA PROSZĘ O KOMENTARZE A i przy okazji polecam serdecznie tego na bloga:
http://just-one-reason.blogspot.com :D